Bohaterowie główni: Lu Han, Yifei
Bohaterowie poboczni: -
Gatunek: Dramat
Część: Jednopart
Czasami gdy tracimy bliskie nam osoby, czujemy jakby coś już na zawsze nam odebrano. Taką część, która popychała nas do dalszego życia. Taką, która dawała nam chęci na coś nowego. Ale gdy ona zniknie, nie mamy siły na nic. Tak też było w moim przypadku.
- Yifei.. - mama delikatnie dotknęła mojego ramienia. - Chodź, musimy już wrócić do domu. - powiedziała ciepłym głosem. Spojrzałam na nią zapłakana i pokręciłam głową.
- Wy wracajcie, ja chcę jeszcze trochę przy nim posiedzieć. - odparłam słabym głosem i odwróciłam wzrok od swojej rodzicielki. Mama z tatą spojrzeli po sobie i bez słowa odeszli, zostawiając mnie samą. Objęłam się ramionami i zamknęłam oczy.
[160529]
- Yifei! - uradowany krzyk mojego chłopaka dało się słyszeć już z końca korytarza. Spojrzałam na niego z szerokim uśmiechem i pomachałam mu, a on szybko do mnie podbiegł i chwycił mnie w ramiona obracając nas dookoła.
- Lu.. Tak się stęskniłam. - powiedziałam wtulając się w chłopaka.
- Już nigdy nie pozwolę na to, żeby na tak długo nas rozdzielono. - odparł i przytulił mnie mocno do siebie.
[***]
Zagryzłam mocno wargi czując ponownie nasilający się płacz. Potrząsnęłam mocno głową i zacisnęłam mocno oczy czując rozrywający mnie na pół ból w sercu.
[160616]
- Lu! - roześmiałam się radośnie gdy chłopak nie chciał mnie wypuścić z uścisku. - Muszę już iść. - spojrzałam na twarz chłopaka, na którą delikatnie opadały pojedyńcze włoski z jego grzywki.
- Ale ja nie chce, żebyś szła. - blondyn zrobił smutną minę cały czas obejmując mnie rękoma.
- Ale nie mam wyjścia, jutro się zobaczymy. - odparłam łapiąc chłopaka za policzki.
- W końcu przyjdzie taki dzień, że zostaniesz moją żoną i będę miał i wyłączne prawa do Ciebie. - odparł puszczając mnie niechętnie.
- Ale do tego czasu muszę słuchać się tego co mówią mi rodzicie. - powiedziałam i pocałowałam chłopaka w usta.
- Kocham Cię. - szepnął gdy powoli się od niego odsunęłam.
- A ja kocham Ciebie. - odszepnęłam patrząc mu w oczy.
[***]
- Proszę Pani niech Pani wraca do domu, musi Pani odpocząć. - starszy mężczyzna uśmiechnął się smutno do mnie.
- Nie chcę, chcę zostać tutaj. - odparłam cicho zaciskając dłonie na swoich ramionach.
- To niech chociaż Pani weźmie to. - miły Pan wyciągnął do mnie dłoń z kubkiem, z którego unosiła się para.
- Nie, dziękuję. - pokręciłam głową.
- Niech Pani to weźmie. - uśmiechnął się pocieszająco. Odwzajemniłam słabo jego uśmiech biorąc od niego kubek. Była to gorąca herbata. Ostrożnie upiłam małego łyka i spostrzegłam, że starszy Pan już sobie poszedł.
- Wszyscy tak szybko odchodzą. - szepnęłam i zamknęłam oczy czując kolejne łzy na policzkach.
[160724]
- Yifei jesteś taka nieodpowiedzialna. - mój tata pokręcił głową oglądając wgniecenie w drzwiach samochodu.
- Przepraszam tato. - odparłam smutno widząc jak mój tata z troską marszczy brwi.
- No już cicho. - powiedział i przytulił mnie do siebie całując mnie w czoło. - Najważniejsze, że Tobie nic się nie stało.
- Yifei! - oderwałam się od swojego taty na dźwięk swojego imienia. Lu podbiegł do mnie i przytulił mnie mocno do siebie. - Nic Ci nie jest? - zaczął szybko oglądać dokładnie mnie całą, aby się upewnić, że żyję i, że nic mi nie jest.
- Nie, tylko auto wygląda gorzej. - westchnęłam cicho kierując wzrok na drzwi od auta.
- Tym się nie martw. - blondyn pokręcił szybko głową. - Myślałem, że umrę gdy usłyszałem o wypadku. Tak się cieszę, że jesteś cała. - dodał i ponownie przytulił moje drobne ciało do siebie.
[***]
Uniosłam pusty wzrok przed siebie i ścisnęłam w dłoni opróżniony już, plastikowy kubek. Gdybym tylko mogła coś zrobić nie doprowadziłabym do tego.
[160829]
- Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. - powiedziałam oglądając na palcu pierścionek zaręczynowy.
- Mam nadzieję, że jesteś pewna swej decyzji. - Lu dotknął delikatnie mojej dłoni. Uniosłam wzrok na jego twarz.
- Tylko jednej rzeczy jestem bardziej pewna od tego, że chce zostać Twoją żoną. - powiedziałam spokojnie, ale poważnie. Blondyn spojrzał na mnie pytająco. - Jestem bardziej pewna tego, że Cię kocham Lu i nigdy nie przestanę. - dodałam uśmiechając się co wywołało szeroki uśmiech na twarzy blondyna.
- Już wiesz czego sobie życzysz? - zapytał wskazując głową na zapalone świeczki w torcie.
- Tylko jednego. - odparłam i zdmuchnęłam świeczki.
- A czego takiego? - chłopak przechylił głowę delikatnie w bok wpatrując się we mnie i gładząc delikatnie kciukiem wierzch mojej dłoni.
- By jedynie śmierć nas rozłączyła, a po niej niech na nowo nas połączy. - uśmiechnęłam się do niego, a on nachylił się nade mną i pogrążył nas w pocałunku.
[***]
Objęłam się bardziej ramionami gdy zaniosłam się płaczem. Zagryzłam dolną wargę by jak najbardziej stłumić dźwięk rozpaczy, wydobywający się z moich ust. To zbyt bardzo bolało. Nie potrafiłam i nie chciałam dłużej tego znosić.
[161030]
- Yifei musimy porozmawiać. - głos Lu był smutny i przygnębiony.
- O co chodzi? - zmarszczyłam zatroskana brwi. Chłopak uniósł na mnie przekrwione oczy. - Lu co się dzieję? - zapytałam czując coraz szybsze bicie serca.
- Mam raka. - powiedział głosem zupełnie pozbawionym emocji
[***]
Rzuciłam zgniecionym kubkiem w ziemię.
- To wszystko moja wina, moja pieprzona wina! - skarciłam samą siebie trzęsąc się z płaczu.
[170123]
- Damy sobie radę. - przytuliłam go do siebie, gdy był wykończony po kolejnej chemioterapii.
- Yifei nie mam już siły. - blondyn spojrzał na mnie ledwo otwierając oczy.
- Damy sobie radę. - odparłam głaszcząc go po głowie. - Damy sobie radę. - szepnęłam i pocałowałam go w głowę, po czym zaczęłam powtarzać w duchu te słowa jak mantrę.
[***]
- Damy sobie radę. - szepnęłam wsuwając dłonie w swoje włosy i mocno je zaciskając. - Ty i ja, damy sobie radę. - szarpnęłam za swoje włosy ponownie zanosząc się od płaczu.
[170315]
- Yifei.. - Lu słabo dotknął mojej dłoni swoją. Spojrzałam na niego i chwyciłam delikatnie i ze strachem jego dłoń.
- Tak skarbie? - zapytałam przez płacz.
- Nigdy o mnie nie zapomnisz, prawda? - szepnął patrząc na mnie, a z jego kącika oka popłynęła pojedyńcza łza.
- Nie zapomnę o Tobie, bo Ty nigdzie ode mnie nie odejdziesz, rozumiesz? - ścisnęłam delikatnie jego dłoń, a drugą dłonią ostrożnie starłam łzę z jego bladego i wychudzonego policzka.
- Proszę pamiętaj o mnie. - uśmiechnął się słabo i zamknął oczy. Serce mi stanęło.
[***]
- Lu.. Przepraszam.. - szepnęłam siadając na ziemi. Chciałam umrzeć. Nie miałam siły by żyć i nie chciałam żyć. To było zbyt trudne, to zbyt bolało. Pragnęłam tylko by przestało boleć.
[170426]
- Proszę Pani. - lekarz dotknął delikatnie mojego ramienia. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego, a potem na łóżko, w którym powinien leżeć Lu, ale jego w nim nie było.
- Gdzie jest Luhan? - natychmiast zerwałam się z krzesełka.
- Proszę się uspokoić. Był na badaniach. - wskazał dłonią na mojego chłopaka, który siedział na wózku po czym samodzielnie wstał i przytrzymując się łóżka usiadł na nim. Pokiwałam głową i spojrzałam na swojego chłopaka.
- Wszystko będzie dobrze. - uśmiechnął się do mnie słabo i położył się z pomocą pielęgniarki. Gdy zostaliśmy sami podniosłam się i położyłam się do niego do łóżka.
- Musi być. - szepnęłam wtulając się w niego ostrożnie.
[***]
Poczułam wibrację w kieszeni. Wyjęłam telefon i spojrzałam na jego wyświetlacz. Odrzuciłam połączenie. Nie byłam w stanie teraz z nikim rozmawiać, a tym bardziej z rodziną Lu.
[170529]
- Yifei tak nam przykro.. - mama podeszła do mnie i przytuliła mnie mocno do siebie.
- Mamo? - spojrzałam na nią niepewnie, nie wiedząc o co jej chodzi.
- Lu.. On.. - mamie załamał się głos. Zamurowało mnie, a serce przestało mi bić.
- To niemożliwe.. - szepnęłam i osunęłam się na ziemię.
[170530]
Teraz patrzę na Twój grób. Jest zimny, wszystko wokół jest zimne, ale ja nie czuję już nic. Leżę przy Tobie, tęsknie za Tobą i kocham Cię. Zawsze będę Cię kochać i na zawsze przy Tobie pozostanę. Letni powiew wiatru rozwichrza moje włosy, ale ja tego nie czuję. Nie czuję już nic, ponieważ nie mam już serca. Zabrałeś mi je i ono zostało pochowane razem z Tobą, bo tak jak sobie życzyłam po śmierci na nowo nas połączą, żebyśmy już na zawsze mogli być razem.